Czy ktoś, kto nie zna języka niemieckiego może z własnej nieprzymuszonej woli wylądować za Odrą, podjąwszy się arcytrudnej misji pełnienia roli opiekuna – stróża dwojga starszych, do tego poważnie schorowanych ludzi, a do tego – wypełniać to zadanie z optymizmem i powodzeniem? Ano, może – jak pokazuje niniejsza opowieść. Niezbadane są bowiem wyroki boskie i po trzykroć tajemnicze pozostają siły i talenty nam dane, dopóki los ich przed nami nie odkrywa. I choć niektóre decyzje mogą wyglądać jak czyste szaleństwo, to okazuje się jednak, że Duch Święty wie, co robi i umie swoje założenia co do ludzi przeprowadzać. Niemcy, dla nieprzywykłej do gotowania, lecz wychowanej wśród rodzimych zwyczajów kulinarnych bohaterki, początkowo jawiły się jako niemożliwy do przetrawienia szok kulturowy. Oczywiście, będące pod jej opieką małżeństwo zapewne uważało wtedy coś uderzające w deseń „i vice versa.” Cóż, polska kuchnia skontrastowana z niemiecką, tajemniczą zupą – horrorem chociażby, to jak pojedynek Godzilla kontra Mothra. I gdyby ktoś pytał, co stanie się, gdy niepowstrzymalna siła napotyka na nieporuszalny obiekt, to można by zaryzykować stwierdzeniem, że mniej, lub bardziej to, co w tej historii. W końcu, czy dla pełnej determinacji i wiary niezwykle bystrej i obrotnej kobiety są rzeczy niemożliwe? No właśnie. Dwa nieprzystawalne światy da się pogodzić, trzeba tylko bardzo tego chcieć. I wierzyć.