93a18c82a73f_largeChyba każdy, kto przeczytał „Wyspy Naftalinowe” Anety Skarżyński czekał na kolejną porcję niesamowitych przygód obciążonej nadpobudliwością psychoruchową   Anety. I wreszcie jest. Tym razem wyczekiwana porcja ukazuje się pod tytułem „Wyspy Paprykarzowe. Książka stanowi kontynuację życiowych historii Anety. Tym razem spotykamy ją na pogrzebie babci, która trupnęła złośliwie w samym środku wakacji. Aneta ma zaśpiewać w kościele „Ave Maria”, ale w wyniku pewnych problemów technicznych z podkładem profesjonalnym, żałobnicy usłyszą zespół Perfect. Od tej właśnie historii zaczyna się nasze poznawanie Anety w wieku dojrzewania. Powieść zaczyna się, gdy bohaterka ma piętnaście lat, a kończy jej wyjazdem na studia. I jak zwykle pełna jest specyficznego humoru. Sama, przynajmniej kilka razy, w trakcie czytania „trupnęłabym” ze śmiechu. Na przykład, gdy na lekcji wychowania fizycznego, jedna z koleżanek tłumaczy swoją niedyspozycję:

Wzrok belfra pada na Agatę.

– Spocznij! Numer piętnaście, co się dzieje?

– Kłopot z nogą, panie profesorze.

– Jak się nazywasz? – nauczyciel uważniej przygląda się Agacie.

– Agata Kaczerak.

– Kaczerak, wystąp! – i Agata daje krok do przodu. – Co jest?

– Chore kolano, panie profesorze. Przeskoczyła mi w nim… ta.. no… łechtaczka.